Ku zamyśleniu z 2024 06 16: Grzech przeciw Duchowi Świętemu; Opowiadanie Trzej synowie; TAJEMNICA GRZECHU: Wewnętrzna przemiana -c.d. Wojciech Jędrzejewski OP.

„Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego.” (Mk 3,29)

GRZECH PRZECIW DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Pomijając na razie naturę tego grzechu widzimy wyraźnie, że jest coś co sprawia, że człowiek nie otrzyma odpuszczenia, że jest coś co określa się mianem grzechu wiecznego.
Co to takiego jest?
Jezus głosił Ewangelię, która była pełna troskliwości, dobroci, miłości. Część jednak słuchaczy miała jedno słowo na podsumowanie tej ewangelii: „zwariował”, „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21b)
Mamy zatem Jezusa, który czyni dobro i głosi mądrość a reakcją jest opinia, że oto wariat i opętany.
I w takim to kontekście Jezus mówi: „Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego.
Chciałbym byśmy dobrze zrozumieli skąd bierze się ten brak odpuszczenia.Ktoś może sądzić, że chodzi tu o przedawkowanie, przeciągnięcie struny. Bóg odpuszcza to i tamto. Odpuszcza dwa razy więcej i pięć i dziesięć, ale przychodzi moment, że miarka się przebrała, że Bóg w pewnym momencie powie: „Co to, to nie! Przesadziłeś człowieku!”
To nie tak działa. Ten brak odpuszczenia nie jest po stronie Boga, bo Bóg chce i może odpuścić wszystko, ale po stronie człowieka, który staje się tak zdeprawowany i tak przewrotny, że sobie nie daje szansy na żadne pojednanie, żadne odpuszczenie.
Deprawacja i przewrotność a zwłaszcza przewrotność jest niepokonalną przeszkodą.

Potrzebujesz Boga! Nie, nie potrzebuję żadnego Boga!
Bóg jest! Nie, Boga nie ma!
Jesteś grzeszny! Nie, nie ma niczego takiego jak grzech!
Jesteś godzien litości, biedny ślepy i nagi! Nie, jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba. (por. Ap 3,17)
Uznaj w Jezusie Pana i Zbawiciela! Nigdy, to głupiec, żarłok i pijak, kryminalista. I w ogóle go nie było!
To jest białe! Nie, to jest czarne!
To jest czarne! Nie, to jest białe!

Twarda, zasadnicza i kompletna przewrotność. Zero wątpliwości i zero pomyślenia. Bóg wylewa morze miłosierdzia, ale mogą być ludzie w których nie ma nawet szczeliny przez którą to miłosierdzie dotknąć mogłoby ich serca.
Bóg jest wszechmocny, ale szanuje ludzką wolność i ludzkie wybory.
Bóg dał światu swojego Syna, ale tego Syna można odrzucić.            

TO JEST GRZECH PRZECIW DUCHOWI ŚWIĘTEMU

Por. https://funawi.pl/zatrzymaj-sie/

Trzej synowie

Trzy kobiety szły do studni, żeby zaczerpnąć z niej wody. Na kamiennej ławce, w pobliżu fontanny, siedział starszy człowiek i przysłuchiwał się ich rozmowom.
Każda z kobiet wychwalała swojego syna.
«Mój syn», mówiła pierwsza, «jest tak zwinny i bystry, że nikt nie jest w stanie mu dorównać».
«Mój syn», mówiła druga, «śpiewa jak słowik. Nie ma nikogo na świecie, kto mógłby poszczycić się tak pięknym głosem, jak on».
«A ty, co powiesz o swoim synu?», zapytały trzecią kobietę, która nic nie mówiła.
«Sama nie wiem, czy mogę powiedzieć coś niezwykłego o moim dziecku», odpowiedziała tamta. «Jest dobrym chłopcem, tak jak wielu innych. Nie robi jednak nic specjalnego…».
Kiedy dzbany były już pełne, kobiety skierowały się w stronę domu. Podążył za nimi również starzec. Naczynie były ciężkie i ramiona kobiet uganiały się od wysiłku.
W pewnym momencie zatrzymały się, aby móc trochę odpocząć.
Podbiegło wtedy do nich trzech młodzieńców. Pierwszy rozpoczął natychmiast jakieś widowisko: oparł dłonie na ziemi i zaczął wywijać koziołki, wierzgając nogami w górze, a potem zaczął wykonywać salta.
Kobiety przyglądały mu się z zachwytem: «Ach, jaki zręczny!».
Drugi chłopiec zaraz zaintonował jakąś piosenkę. Głos miał tak piękny, jak słowik! Kobiety przysłuchiwały mu się z wielkim wzruszeniem w oczach: «Ach, cóż to za anioł!».
Trzeci z chłopców podszedł w stronę matki, zarzucił na siebie ciężką amforę i zaczął ją dźwigać przy jej boku.
Wtedy kobiety zwróciły się do starca: «Co powiesz o naszych synach?».
«O synach?», zawołał ze zdziwieniem starzec. «Widziałem tylko jednego!».

«Poznacie ich po ich owocach» (Mt 7, 16).

TAJEMNICA GRZECHU „Wewnętrzna przemiana” 

Grzech przekłada się w naszym doświadczeniu na bardzo konkretne postawy. Tradycyjnie postawy te nazywamy grzechami głównymi. Stanowią one glebę złych nawyków, z której wyrastają nasze codzienne lżejsze lub cięższe grzechy. Boże miłosierdzie sięga do tej gleby, by przemienić ją w życiodajną ziemię, rodzącą niezliczone cnoty, które znaczą naszą wolność w miłości. Jak na co dzień grzechy główne obracają się w cnoty?

  1. a) Pokora w miejsce pychy

Pyszałek bardzo szybko doprowadza siebie do tego, że przestaje się rozwijać. Wyobraża sobie bowiem, że jest już całkiem świetnym i mądrym gościem. Sam podziwia siebie i tego też oczekuje od innych. Poza tym niczego innego od nich właściwie nie oczekuje. Cóż mądrego bowiem mogą oni powiedzieć? Przecież kwintesencja mądrości już została ujęta w jego własnych słowach.
Nie chodzi tu tylko o opinie, poglądy, ale o to, jaki człowiek jest. Pyszałek nie rozwija się, nie zmienia, nie staje się dojrzalszy, lepszy, bardziej zdolny do miłości, wpatrzony bowiem w swoją rzekomą doskonałość, jest ślepy na to, co w nim skarlałe, niedorosłe, głupie, egoistyczne.
Oczywiście bardzo trudno lubić pyszałka. Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy w stanie darzyć sympatią nawet bardzo niedojrzałych ludzi, pod warunkiem jednak, że oni uznają swoją niedojrzałość.
Człowiek pyszny w ogóle się nie modli albo postępuje jak faryzeusz z ewangelijnej przypowieści, który przechwalał się przed Bogiem swoją porządnością i świętością. Przy okazji gardził ludźmi, którzy w jego oczach wydawali się o wiele gorsi. Pyszny bowiem wpatruje się w siebie, a nie chce podnieść wzroku wyżej na samego Boga z Nim siebie porównać. Nie chce pozwolić, aby Bóg pokazał mu prawdziwe człowieczeństwo, jakie dla niego zamierzył. Nie chce zrezygnować z samozadowolenia i dlatego woli pozostać przy własnym projekcie świetnego człowieka.
Na szczęście Jezus przemienia miłosierdziem nasze serca. Może wyzwolić od pychy. Jak to się dzieje i jakie są znaki takiego nawrócenia?
Bóg pozwala ukochać prawdę. Pozwala nie uciekać od ludzi, którzy pomagają mi orientować się w jakości mojego życia. Bóg pomaga pragnąć rozwoju, dorastania. Dorastania do pełni tego obrazu, który jako kopia Bożego obrazu, namalowany jest w moim sercu. Dorastanie do obrazu Boga może stać się czymś upragnionym. To jest dobra droga. Dobry cel. Poddaję się więc temu kształtowaniu, które przybliża mnie do celu. Pozwalam się ociosywać, nawet kiedy to boli, bo wiem, że to dla mojego dobra. Nawet kiedy nie rozumiem Bożego prowadzenia, kiedy wydaje mi się, że coś tracę, ufam, że Pan wprowadza w moje życie swoje plany, że mnie rozwija, upiększa. Boże miłosierdzie prowadzi mnie więc od pychy do pokory.
To jest właśnie pokora: Uznanie, że zagubiłem swoje piękno; uznanie, że sam Pan jest pięknem, jakie ma się na nowo we mnie rodzić. Uznanie, że jest ono możliwe do odzyskania poprzez poddanie się działaniu Boga, którego nie zawsze muszę rozumieć. Gotowość uznania na każdym etapie prawdy o sobie, zwłaszcza prawdy o schodzeniu z drogi do Niego, który mnie prowadzi do szczęścia.
Pokora to bycie w drodze do pełni życia w Bogu, w miłości. I kiedy widzę, że, idąc tą drogą naprawdę się rozwijam, rodzi się radość, duma. Ta, jako zadowolenie z rozwoju, nie ma nic wspólnego z pychą, która jest narcystycznym samozadowoleniem z jakiegoś raz na zawsze ustalonego stanu rzeczy.
Wobec ludzi, z którymi się stykam, pokora działa wyzwalająco, bo człowiek umie przyznać się, że stać go na rzeczy głupie, i już to strzeże go przed pewną ilością działań na szkodę bliźniego. Zaczyna też trochę więcej słuchać, bo umie przyznać, że nie zjadł wszystkich rozumów świata. CDN

Wojciech Jędrzejewski OP

https://mateusz.pl/mt/wj/fz/50.asp