Ku zamyśleniu z 2024 01 07: Otwórz oczy (c.d.); Kolęda od drzwi do drzwi – szansa na ewangelizację (c.d.); Wiersz Chwila- J.D.; Uśmiechnij się.
Otwórz oczy /CD/
https://funawi.pl/otworz-oczy/
Ludzie nie dzielą się na złych i dobrych. Jest w świecie zło i dobro, ale lokuje się ono inaczej niż byśmy chcieli. Zło i dobro jest we mnie, zło i dobro jest w tobie. Zło i dobro jest w „naszych”, zło i dobro jest w „nich”. Granica między dobrem a złem przebiega przez każdego z nas, przez jego serce. I ta granica się przesuwa. W jedną lub drugą stronę. Możesz stawać się coraz lepszy, możesz stawać się coraz gorszy. Stając się lepszy nigdy nie będziesz doskonały, zawsze odnajdziesz w sobie jakieś zło, słabość, grzech. Stając się gorszy, zawsze znajdziesz choćby odrobinę dobra. Tak jest w tobie. Tak jest też w człowieku, którego spotykasz. W każdym człowieku! Niezależnie od jego narodowości, koloru skóry, wyznania, politycznych poglądów, kultury, seksualnej orientacji. Przyjrzyj się dobrze, otwórz oczy, przyświeć sobie i chciej zobaczyć to co jest a nie to co chciałbyś zobaczyć. Bóg szanuje człowieka! Każdego! Bo widzi dobrze! Widzi to dobro, które w nim jest, nawet jeśli to jest odrobinka pogrążona w morzu nieprawości. Bóg szanuje człowieka. Dlatego każdy z nas także powinien szanować człowieka. Każdego człowieka. Możemy się różnić, spierać, nawet walczyć ze sobą, ale nigdy nie może to przekreślić szacunku do człowieka. Gdy człowiek się rodzi jest malutki, potem rośnie i staje się duży.
Dzisiaj Jezus jako dziecię owijany jest w pieluszki kładziony w żłobie. Jutro weźmie krzyż i wejdzie na Golgotę, i zbawi świat. Otwórz oczy i popatrz! Najpierw na siebie. Spojrzyj w swoje serce. Zobacz w tym sercu położone dobro, choćby było maleńkie. I pozwól mu rosnąć, pielęgnuj to dobro, by było go więcej i więcej. Pozwól rosnąć dobru w tobie.
A potem popatrz na bliźniego swego. Najlepiej na takiego bliźniego, którego najbardziej nie lubisz. I w nim też zobacz dobro. Patrz uważnie, na pewno zobaczysz. I o to dobro także się zatroszcz. Pielęgnuj, by było go więcej, by mogło rosnąć, dojrzewać, mnożyć się.
To nie jest łatwe! Łatwiej widzieć nam zło, łatwiej nam widzieć zło w sobie i potępiać siebie. Pewnie jeszcze łatwiej zobaczyć zło w innym.
A przecież jest w człowieku jedno i drugie. Nie ma ludzi do końca dobrych i do końca złych. Tylko my, zamiast widzieć to co jest, lubimy oglądać i sycić się tym, co chcemy zobaczyć.
Co z tym począć?
Jest tylko jeden sposób. Jest tylko jeden lekarz do tych duchowych oczu – Jezus.
On stawia mocną diagnozę. Jesteś „biedny i ślepy, i nagi”. (Ap 3,17c) I pisze receptę. Jest u mnie „balsam do namaszczenia twych oczu, byś widział”. (por. Ap 3,18)
W Ewangeliach Jezus tyle razy otwiera oczy niewidomych. Jakby chciał nas przekonać, że jest to możliwe, że my możemy widzieć, że nasz wzrok może zostać uzdrowiony, że nasze oczy mogą się otworzyć.
Czy się otworzą?
Kiedyś Jezus spotkał niewidomego (J 9). Splunął na ziemię, uczynił błoto i nałożył je na powieki niewidomego. I kazał mu pójść, i obmyć się w sadzawce Siloe. Niewidomy poszedł, obmył się i zaczął widzieć.
Jeden pójdzie, drugi stanie krok przed cudem z zaschniętym błotem na oczach.
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło.”
Czy to światło wzeszło dzisiaj dla ciebie? Czy je zobaczysz? Czy otworzysz oczy? Czy je namaścisz? Czy je obmyjesz?
Czy chcesz widzieć, zobaczyć, przejrzeć?
Jezus spotkał kiedyś pod Jerychem innego ślepca. (Mk 10,46-52) Jezus zapytał go „co chcesz, abym ci uczynił?” Czy to nie dziwne? Czy to nie oczywiste, że człowiek ten chce widzieć?
Tak się może wydawać, ale to wcale oczywiste nie jest! „Światło w ciemności świeci” (por. J 1,5), ale „ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło” (por. J 3,19)
Czy naprawdę chcesz widzieć, zobaczyć, przejrzeć?
Czy naprawdę chcesz otworzyć swoje oczy?
Kolęda od drzwi do drzwi – szansa na ewangelizację /CD/
Wśród wiernych nie brakuje takich, którzy chcą wypowiedzieć przed odwiedzającym księdzem wszystkie swoje pretensje, wyliczyć swoje uwagi pod adresem Kościoła, posprzeczać się politycznie. „Często jednak zamiast gorącej sprzeczki następuje stonowana i pełna życzliwości rozmowa. Taki balon nagromadzonej frustracji łatwo przekuć jednym spokojnym słowem czy gestem” – zauważa wikariusz w jednej z wielkomiejskich parafii na Podbeskidziu. „Wizyta duszpasterska w moim domu jest niesłychanie ważna, ale nie chcę przygotowywać się do niej w taki zobowiązujący sposób, tzn. myśleć o tym, co podać do jedzenia, czym poczęstować, jak posprzątać mieszkanie, by lśniło niczym nowe. A takie rzeczy musiałabym wziąć pod uwagę w przypadku, gdybym zdecydowała się na indywidualne zaproszenie kapłana. Lubię, gdy ksiądz odwiedza mnie między jednym mieszkaniem a drugim. To mniej stresujące” – zwierza się jedna z mieszkanek Podbeskidzia – żona i matka.
Urszula Rogólska z „Gościa Niedzielnego” przytacza historię z parafii, gdzie kolęda była „na zaproszenie”. „Ksiądz miał odwiedzić dwa mieszkania: na parterze i ostatnim piętrze. W drodze na górę natknął się na panią, która rzuciła: Ja sobie nie życzę, żeby tu ksiądz chodził. Do mieszkania na pewno nie wpuszczę. Ksiądz zdążył odpowiedzieć: Ja to szanuję. Chciałem tylko powiedzieć, że Bóg panią kocha, dla pani Jezus cierpiał, umarł i zmartwychwstał. Kiedy wracał z góry, ministrant mówi: Ta pani z pierwszego piętra jeszcze księdza zaprasza” – opisuje dziennikarka. Inny kapłan opowiada, że po prostu bał się chodzić „po kolędzie” do domów na osiedlu o bardzo złej sławie. Gdyby jednak pewnego dnia, dawno temu, nie wszedł do jednego
z tych odrapanych i odstręczających mieszkań, mężczyzna, który tam umierał, nie wyspowiadałby się przed śmiercią.
Internetowy Dziennik Katolicki z 22.12.2023
Chwila…
Powiedz mi chwilo
czyjaś ty, czyja?
Czy jesteś moja,
a może niczyja?
Gonię za tobą,
chcę złapać,
zatrzymać-
umykasz tak szybko,
droczysz się i… znikasz.
Radosna- pozostań
długo, jak najdłużej.
Niedobra, ponura
oddal się, nie wracaj!
J.D.
Uśmiechnij się
Ksiądz po kolędzie stuka do drzwi. Otwiera starszy pan. Kompletnie ciemno w mieszkaniu:
– Szczęść Boże, czy pan sobie życzy odwiedziny księdza?
– Tak, proszę bardzo.
– Można zapalić? – sam szuka włącznika na ścianie. Pstryknął. W końcu, zapaliło się światło, rozgląda się, ma gospodarza nie ma.
Stolik jest, ołtarzyk jest, krzyż, kropidło, a jego nie ma. Czeka chyba z pięć minut. W końcu jest.
– Przepraszam, proszę księdza, ale ja jestem niepalący, dlatego poszedłem po papierosy do sąsiadów, żeby ksiądz mógł zapalić…