Ku zamyśleniu z 2024 07 21:  Garść cytatów;  TAJEMNICA GRZECHU: „Wewnętrzna przemiana” -c.d. Wojciech Jędrzejewski OP; Wiersz: Wspomnienie – J.D.; Uśmiechnij się.

„Nigdy o tym nie zapomnij.
Kiedy przechodzisz przez trudny okres w swoim życiu pełen bólu, cierpienia, płaczu, samotności pamiętaj o tych trzech rzeczach:
– każda burza kiedyś się kończy
– każdy ból jest tymczasowy
– z każdego doświadczenia wynosisz siłę, która cię odmieni”

TikTok-Sew Choinkowski

*
„Mam dla Ciebie ważną wiadomość:
Jesteś wspaniałą osobą o złotym sercu.
Proszę Cię, pamiętaj o tym
i nigdy nie zapomnij
o swojej wartości.
A teraz UŚMIECHNIJ SIĘ”

TikTok-Paula
 
 TAJEMNICA GRZECHU: „Wewnętrzna przemiana” – ciąg dalszy 

  1. f) Zadziwić lenistwo

Duchowe znużenie, które potocznie nazywamy lenistwem, w relacji z Panem Bogiem dopada nas często. Oto zaczynają nas nudzić religijne praktyki… I trudno się dziwić, skoro z wolna, a potem coraz szybciej stają się sprawą rutyny, nie zaś serca. Rutyna może być trumną dla miłości do Boga. Gdy całkiem bezmyślnie chodzimy do kościoła, gdy do spowiedzi ciągnie nas nie przebaczający Bóg, ale jedynie przykazanie kościelne, to znaczy, gdy zapominamy, po co to wszystko i Kto za tym stoi, po pewnym czasie odczujemy bezsens tych działań i chęć „odpuszczenia sobie”.

Podobny koniec może spotkać naszą modlitwę. Zaczyna się od zbyt łatwo „usprawiedliwianych” – np. zmęczeniem, trudami całego dnia – przerw w codziennych rozmowach z Bogiem. Spotkania z Nim stają się sporadyczne, uzależnione od nastroju. Nastrój też może być trumną dla miłości do Boga. Pojawia się w nas religijna apatia, choroba duszy polegająca na braku motywacji do stawania w Jego obecności. Modlitwa staje się nużącym obowiązkiem, który z czasem wędruje do „lamusa”. Miejsce oczywistości podpowiadanej przez wiarę: „Potrzebuję Ciebie jak powietrza”, zajmuje ideologia pod szyldem: „Modlę się, kiedy czuję taką potrzebę”. Nie trzeba długo czekać, aby poczuć przykrą woń gnijących owoców tej niemądrej ideologii. Zaczyna umierać nasza miłość do Boga. Przestajemy za Nim tęsknić, szukać Jego woli, dziękować za to, co nas spotyka. Religijność przestaje być wędrówką ku Umiłowanemu. Przemienia się w ciąg deklaracji, czasami w poczuciu, że tracimy coś ważnego. Powołani do życia błogosławieństwami – radością przemiany, jakiej dokonuje w nas Bóg – pogrążamy się w smutku, obojętności i zniechęceniu do stawiania kroków na drodze do Niego.

Duchowe znużenie dopada również naszych relacji z najbliższymi. Potrafi, jak pajęczyna, opleść naszą miłość do ludzi szczelnym kokonem bezruchu, nudy. Z pewnością przynajmniej niektórzy z nas doświadczyli zmęczenia drugim człowiekiem, z którym pierwotnie łączyło nas bardzo wiele. To zmęczenie jest oznaką rodzenia się znużenia między nami. Spotkania, rozmowy przestają cieszyć, a zaczynają być męczące, i na domiar złego nie wiadomo właściwie dlaczego. Tak dzieje się w naszym życiu rodzinnym czy w miejscu pracy. Z własnego doświadczenia pracy jako katecheta wiem, jak znużenie może wkraść się w mój stosunek do uczniów. Zaczyna się od porannego bolesnego stwierdzenia: „Dziś znowu mam katechezę w szkole”. Na samą myśl o tym kurczy mi się żołądek i mam ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Co to oznacza? Oznacza to m.in., że z pola widzenia mojego serca zniknęły konkretne i zarazem zadziwiające losy katechizowanych: ich skomplikowane sytuacje w domach, zawiłe sprawy w gronie rówieśników, zagubienie, deficyt miłości, zaskakujące pytania, jakie potrafią zadać, śmiech, kłótnie… Gdy sobie to na powrót uświadamiam, żołądek nie od razu się rozkurcza, ale jednak umiem znowu odnaleźć motywację do tego, aby raz jeszcze zaangażować się w spotkanie z uczniami. Znużenie, zniechęcenie i chęć „odpuszczenia” sobie zostają pokonane.

Co sprawia, że duchowe znużenie ma przystęp do naszych serc? Gdzie tkwi błąd? Otóż, jak się zdaje błąd polega w tym, że nie potrafimy być w życiu wędrowcami, którzy mają wrażliwe, otwarte oczy na zmieniający się i przebogaty krajobraz serc kochanych przez nas ludzi. Zamiast dać się wciąż na nowo zadziwiać bogactwem tego krajobrazu, wędrując z otwartymi ustami, stać nas jedynie na rozbijanie biwaku, aby sobie odpocząć i rozkoszować się pięknem jednego miejsca. Piękno to jednak w końcu się znudzi. Bóg nasze życie nie tak pomyślał. Ono nie ma być jak biwak, ale jak porywające stale zadziwione wędrowanie ludzi ku sobie. W każdym z nas jest bogactwo krajobrazów. Tak stworzył nas Bóg, który pragnie, abyśmy nie uśpili w sobie wrażliwości na nie.

Czyż można się dziwić, że dopada nas znużenie, nuda, skoro nie pielęgnujemy w sobie zdolności do twórczego zdziwienia. Zdziwienia, które pcha ku poszukiwaniu lepszego zrozumienia, głębszego szacunku, tkliwszej troski, i to bez końca. Bóg właśnie tak nas kocha, wciąż poszukując i oczekując większego otwarcia, szczerości, prawdy, oddania. Tylko wtedy, gdy w relacjach między sobą będziemy naśladowali samego Boga, który odwiecznie jest zadziwionym i niestrudzonym Wędrowcą, nie pojawi się owo nieprzyjemne odczucie przesytu, znudzenia, zmęczenia.

Boże miłosierdzie ratuje nas przed lenistwem, smutkiem i znużeniem, wzywając wciąż na nowo do miłości. Do czerpania tej żywej, źródlanej wody z Jego serca. Ta woda obmywa oczy i pozwala odkrywać na powrót ludzi, którzy potrzebują, by im służyć. Poprzez troskę wyrażoną w prostych, codziennych gestach. Poprzez odpowiedzialność podejmowanych niestrudzenie zobowiązań.

Wojciech Jędrzejewski OP

https://mateusz.pl/mt/wj/fz/50.asp

Kącik poezji

WSPOMNIENIE

„Rozszumiały się wierzby płaczące”, zaszeleściły liście na drzewach.

Stary dąb w lesie piosenkę nuci,
więc posłuchajmy
o czym dziś śpiewa…

O chłopcach, którzy strzegą granic
i o Ojczyźnie we łzach skąpanej.

Lecz nie zginęła, nigdy nie zginie!
„Czerwone maki na Monte Casino”.
Z pieśnią na ustach maszerowali.

Wiarę,  nadzieję  nieśli w plecaku,
choć…niejedno serce drżało że strachu.
Szli obok siebie jak z bratem brat,
po lepszą przyszłość…

Ojczyzny kwiat!

Bo całym sercem kochali tę ziemię ojczystą, ziemię wraz z ojców spuścizną.

„Czerwone maki”, opadły liść,
wiara, nadzieja dawały siłę,
by dalej iść.

Bo nie zginęła, nigdy nie zginie!
Przebudź się Polsko, wolność
w nas żyje!

Z pieśnią  na ustach maszerowali…
i tylko serca drżały ze strachu
i  nawet słońce płakało w plecaku…

J.D.

 
UŚMIECHNIJ SIĘ

Kowalski pyta Nowaka:
– Dlaczego jesteś taki przygnębiony, Marian?
– A bo pokłóciłem się z teściową i przysięgła mi, że przez miesiąc się do mnie nie odezwie.
– No to co w tym złego? Powinieneś to uczcić i świętować!
– Nie, nie, nie… To było cztery tygodnie temu i dziś już jest ostatni dzień..

https://perelki.net