Ku zamyśleniu z 2024 07 28:  Garść cytatów;  TAJEMNICA GRZECHU: „Wewnętrzna przemiana” -c.d. Wojciech Jędrzejewski OP; Wiersze: Róża i Lato- J.D.; Uśmiechnij się.
„Czasami najlepszą rzeczą
jaką możesz zrobić dla siebie to:
nie myśleć, nie zastanawiać się,
nie wyobrażać sobie, nie zadręczać się.
Tylko oddychać i mieć nadzieję,
że wszystko ułoży się jak najlepiej”
*
„ Jednym z największych marzeń mężczyzny jest wrócić pewnego dnia do domu,
gdzie czekają na niego dwie kobiety.
Jedna patrzy na niego z miłością i oddaniem,
a druga biegnie w jego stronę i krzyczy:
Tato, tak się cieszę, że już jesteś.
W tej chwili wszystko inne przestaje mieć znaczenie,
a serce przepełnia się niewyobrażalnym
szczęściem i spełnieniem”.
*
„Zanim osądzisz mnie i moje życie,
włóż moje buty, przejdź ścieżki życia,
które ja przeszedłem, przeżyj moje bóle,
smutki  i cierpienia.
Wytrwaj tyle, ile ja wytrwałem,
upadnij tam, gdzie ja  upadłem
i podnieś się tak samo, jak ja się podniosłem.
Kiedy już naprawdę poznasz moją historię,
będziesz miał prawo, żeby oceniać mnie i moje życie.
*
„Nie ważne, kto Cię zranił lub złamał Ci serce.
Ważne jest, kto przywrócił Ci uśmiech i nadzieję”.
*
„Jedyną osobą, do której możesz się porównywać,
to Ty z wczoraj.
Stawaj się codziennie lepszy i nie patrz na innych.
To niezawodny sposób na to,
by przekonać się jak niesamowitą drogę przeszedłeś
i jak wspaniałą osobą wciąż się stajesz”

Tik-Tok-
Mariusz@the_sigma_gentleman

TAJEMNICA GRZECHU: „Wewnętrzna przemiana” – ciąg dalszy 

  1. g) Odnowić dobry smak

Otrzymaliśmy od Boga wspaniały dar zmysłu smaku, który umożliwia nam przeżywać ogromną gamę doznań towarzyszącym nam przy jedzeniu i piciu. Najbardziej spontaniczną, wręcz organiczną modlitwą powinno być dziękczynienie za pożywienie. Jeśli jednak nie umiemy korzystać z Bożych darów podtrzymujących nasze życie i dających tak wiele radości, zaczynają się problemy.
Jednym z nich jest obżarstwo. Słyszałem taką historię o księdzu: W tłusty czwartek gościł u kolegi z sąsiedniej parafii. Gospodyni upiekła ogromną michę pączków. Ksiądz, oglądając mecz w telewizji, sam wrąbał wszystkie pączki. Kucharka, spostrzegłszy z przerażeniem puste naczynie, pyta: „Może jeszcze dorobię?” Na to gość odpowiada wspaniałomyślnie: „Nie trzeba, słodkiego nie da się dużo zjeść”.
Nieumiejętność powiedzenia sobie „dość” może rujnować nie tylko zdrowie, ale i domowy budżet. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu prowadzi do swoistego przewartościowania: tracimy już zdolność cieszenia się przy stole obecnością ludzi, a pojawiamy się przy nim wyłącznie w celach napchania sobie brzucha.. Są ludzie, którzy cenią wspólne spotkania niemal wyłącznie z racji „dobrego żarcia” i niezłej „popijawy”. Wiele osób żyje od imprezy do imprezy, kiedy to podczas suto zakropionego spotkania szuka ucieczki od nużącej codzienności. Ekipa, z którą przyjdzie ucztować, jest w zasadzie bez znaczenia. Po godzinie nie ma to praktycznie żadnego wpływu na jakość zabawy. Bycie razem przestaje być szansą do głębszego spotkania, przepoczwarzając się w okazję do kolejnego i jeszcze jednego „głębszego”, przegryzanego czymś ostrym.
Opisywana postawa staje się niekiedy przyczyną złej atmosfery w rodzinie. Oto mąż wścieka się z powodu przesolonej zupy, za słabo kwaśnych grzybków w marynacie; gniew ogarnia żonę, która niemal nigdy nie usłyszy pochwały za ugotowany obiad. Spokojnie można by przełknąć ową zupę i grzybki – ponieważ w gruncie rzeczy są znośne. Oszczędziłoby to podirytowania dwojgu. Oboje mieliby też szansę pogadać przy stole o tym, „jak minął dzień”. Nieumiejętność pohamowania złośliwości zrodzonych z zawiedzionych kubków smakowych zabija tę okazję. Estetyka zwycięża etykę. Kulinarny gust okazuje się silniejszy niż zdolność wyrozumiałego gestu w stosunku do siebie nawzajem.
Innym problemem wynikającym ze złego wykorzystania zmysłu smaku jest alkoholizm i narkomania. Ludzie przeżywają fizyczny głód spowodowany uzależnieniem. Zwłaszcza przy alkoholizmie początkiem jest brak powściągliwości – nieumiejętność powiedzenia „dość”, zanim „rum zaszumi w głowie”. Wiele osób nadużywających alkoholu przez długi czas szafuje frazą „lubię wypić”, „mam smak do alkoholu”. Prawdziwe oblicze owego „smaku” to przyzwyczajenie organizmu do upojenia, lecz niekiedy musi się wydarzyć jakaś tragedia, zanim „smakosz” przyzna się do swej choroby.
Terapia, jaką Boże miłosierdzie musi podjąć w celu przywrócenia nam rzeczywiście „dobrego smaku”, zakłada przede wszystkim przyznanie się do zniewolenia. Jak to przyznają alkoholicy w jednym ze swoich „kroków” – zasad warunkujących terapię: „Uznaję, że straciłem nad sobą kontrolę i tylko siła wyższa niż ja sam może mi pomóc”. W tym wypadku potrzeba przywołać słowa Jezusa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32).

Wojciech Jędrzejewski OP

https://mateusz.pl/mt/wj/fz/50.asp
 

Kącik poezji

RÓŻA

W promieniach słońca wystrzeliła
tysiącem pięknych, barwnych kwiatów…
a przecież jeszcze nie tak dawno
jej małe pączki wzrastały wolno,
nieśmiało.

Podnosząc główki coraz wyżej,
leniwie rozwierając płatki
nagle wybuchła i zapłonęła wspaniałym,
kolorowym kwiatem.
Oszołomiła świat zapachem,
zuchwale ogarnęła zmysły…

Czas jakiś będzie nas zachwycać,
potem poskłada swoje suknie,
urocze główki słodko zasną
i się przykryją białym puchem.

JD
Dla dzieci
LATO
Nareszcie lato! Zawołała z szerokim
uśmiechem żaba Tola.
– Do spotkania nad stawem,
– krzyknął krecik. Do wieczora!
Mały jeżyk czyścił igły, wyjrzał
zza krzaczka:- i ja przyjdę żabko miła
by z wami lato przywitać!

Dowiedziały się zwierzęta pocztą pantoflową,
że nad stawem, za polaną będzie uroczystość.
Ciepły wietrzyk kwiatom szepnął,
by przywdziały piękne stroje i przybyły
na polanę witać lato aromatem.

Polne świerszcze i koniki w swych odświętnych,
strojnych frakach skoczne piosnki wszystkim grały.
Ptasie trele, żabie chóry im ochoczo wtórowały.
Księżyc śpiewał, blask rozrzucał – pomagały mu świetliki,
bystry strumyk nieopodal szemrał cicho w rytm muzyki,
zaś wiewiórki roześmiane plotły wierzbom warkoczyki.

Staw zaszumiał, świat wirował –
lato tańczy ze wszystkimi…

A nad ranem wyszło słońce, osuszyło lśniącą rosę,
tchnęło swą gorącą duszą w ludzkie serca i przyrodę.

JD

 
UŚMIECHNIJ SIĘ

Radziecki statek podpływa do afrykańskiego portu. Marynarz rzuca linę cumowniczą na brzeg, krzycząc do Afrykańczyka stojącego na nabrzeżu:
– Dierżi linu!
Afrykańczyk nie rozumie. Rosjanin znów rzuca linę, krzycząc: „Dierżi linu!”. Murzyn stoi bez ruchu. Rosjanin pyta:
– Gawarisz pa ruski?
Cisza.
– Parlez vous francais?
Cisza.
– Sprechen Sie Deutsch?
Cisza.
– Do you speak English?
– Yes, I do!
– No to dierżi linu !

https://perelki.net