Nasz patron…

Bardzo wielu świętych było ministrantami. Każdy z nich osiągnął doskonałość dzięki:
-pracowitości
-sumienności
-gorliwości
-żarliwej modlitwie
-codziennemu naśladowaniu Chrystusa

Do patronów ministrantów należą:
św. Tarsycjusz -męczennik rzymski III wiek
św. Stanisław Kostka -XVI wiek ( Polska )
św. Alojzy Gonzaga -XVI wiek ( Włochy )
św. Jan Berchmans
św. Dominik Savio -XIX wiek ( Włochy )


Dominik Savio

Dominik Savio -z pochodzenia Włoch -przyszedł na świat w kwietniu 1842r.Rósł pod czułą i troskliwą opieką rodziców, którzy uczyli go, że Bóg jest dobrym i kochającym Ojcem. Chłopiec był niezwykle inteligentny i nadzwyczaj szybko pojmował prawdy wiary. Nic więc dziwnego, że w wieku 7 lat przystąpił do pierwszej Komunii św. W tamtym czasie było to coś wyjątkowego bo wtedy dzieci przyjmowały Pana Jezusa w wieku 12 lat. Tego ważnego dnia Dominik zapisał w swoim modlitewniku takie oto postanowienia:
-Będę często przystępował do spowiedzi i Komunii św.;
-Pragnę dni święte święcić;
-Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja;
-Raczej śmierć niż grzech;
Spróbujmy teraz przy pomocy naszej lupy dokładnie je odczytać. Słuchajcie, to nieprawdopodobne, ale te postanowienia nie pozostały tylko na kartce. Dominik wiernie je realizował. Szczególnie szybki rozwój jego życia duchowego przypada na lata, które spędził w Turynie w gronie wychowanków św. Jana Bosko. Wszyscy chłopcy mieszkali wówczas we wspólnym domu zwanym oratorium. Była to szkoła życia-nauki, pracy i modlitwy. Już podczas pierwszych rozmów z ks. Bosko, chłopiec zwierzył się ze swojego wielkiego pragnienia zostania świętym. Nie wiedział jednak w czym zacząć. Ks. Bosko udzielił mu prostej rady, aby nigdy nie zaniedbywał się w pobożności i nauce, ale także wesoło bawił się z kolegami. Słowa te głęboko zapadły mu w sercu, toteż-gdy do oratorium przybyli nowi chłopcy-Dominik uświadamiał im, że świętość polega na tym, a by zawsze być radosnym, a jednocześnie unikać tego wszystkiego, co oddala od Boga. Nie bał się też upominać tych, którzy źle postępowali.
Kiedy pewnego razu dostrzegł w rękach chłopców gorszące pismo, podarł je na kawałki. Nie chciał oglądać brzydkich obrazków, bo pragnął – jak sam mówił – zachować czystość oczu na oglądanie nieba. Innym razem dwóch chłopców, chcąc wyrównać porachunki, stanęło do pojedynku. Z odległości 20 metrów mieli obrzucać się kamieniami. Kiedy Dominik dowiedział się o tym, wziął do ręki krzyżyk, stanął pomiędzy nimi i wyjaśnił, że Pan Jezus choć niewinnie umarł na krzyżu, to jednak wybrał swoim oprawcą. Tym bardziej oni nie powinni szukać zemsty, a jeśli koniecznie muszą dopuścić się przemocy, to niech tymi kamieniami uderzą najpierw w niego. Po tej niezwykłej lekcji kamienie wypadły z rąk chłopców i pojedynek się nie odbył.
Również w szkole Dominik prowadził swój cichy apostolat, można nawet powiedzieć, że spełniał w niej rolę małego misjonarza. Jeżeli na lekcji któryś z chłopców był niegrzeczny nauczyciel sadzał go obok Dominika, bo był przekonany, że ten zdobędzie sobie przyjaźń rozrabiaki i wywrze dobry wpływ na jego zachowanie.
Pan Bóg złożył w Dominiku nadzwyczajne dary. Znane są cuda z jego życia. Pewnego dnia – oświecony wewnętrznym światłem – trafił do mieszkania umierającego człowieka do którego przyprowadził kapłana. Okazało się, że człowiek ten odszedł od wiary i dopiero nadzwyczajna interwencja chłopca pozwoliła mu wrócić do Boga. Innym razem ks. Bosko poszedł szukać Dominika, ponieważ nie było go w szkole. Znalazł go w kościele wpatrzonego w tabernakulum i zatopionego w modlitwie. Chłopiec nie wiedział nawet, że ta ,,chwila” rozmowy z Bogiem trwała aż 7 godzin!
Tego wspaniałego chłopca Pan Bóg zabrał do siebie dość wcześnie. W wieku 15 lat Dominik zachorował na gruźlicę. Nie było dla niego ratunku. Nawet powrót w rodzinne strony i świeże wiejskie powietrze nie wróciły mu zdrowia. Zbliżała się śmierć, ale on był spokojny, gdyż w swoim życiu czynił jedynie dobro i zawsze był przyjacielem Jezusa i Maryi. W chwili śmierci otrzymał szczególną łaskę – umierając miał wizję nieba. Do obecnego przy nim ojca powiedział: ,,Żegnaj tatusiu! Och jakie piękne rzeczy widzę”. Ponieważ chłopiec zachował dla Boga czystość oczu, dlatego On ukazał mu wspaniałości nieba jeszcze za życia.

 

Św. Jan Berchmans -kleryk, 1599-1621 

Święty Jan Berchmans urodził się 13 marca 1599 roku w Dies, we Flandrii (Holandia), jako najstarszy z pięciu synów. Jego ojciec był garbarzem, matka zaś jego Elżbieta była córką burmistrza Handriana van den Hove. Na usilne prośby chłopca rodzice zgodzili się zapłacić za naukę chłopca. Jednak na wskutek choroby matki musiał przerwać studia. Dopiero dzięki finansowej dotacji miejscowego proboszcza mógł on kontynuować rozpoczęte nauki. Czując pociąg do stanu duchowego, zaczął się uczyć języka łacińskiego. Na skutek trudnych warunków w domu musiał Jan ponownie przerwać studia. Udał się do Mechlina (Malines) tam zarabiał posługą u pewnego kanonika katedry i kształcił się dalej.

Po ukończeniu celującym studiów humanistycznych Jan Berchmans wstąpił do nowicjatu w Mechlinie. Po roku nowicjatu złożył śluby zakonne 1618 roku został św. Jan wysłany na dalsze studia do Rzymu – filozofii i teologii. I tu wyróżniał się wśród kleryków. Wytypowany do prowadzenia dysputy publicznej, zadziwił wszystkich pamięcią i subtelnością argumentacji. Był to jednak jego ostatni sukces na ziemi. Nie mógł wytrzymać klimatu lata rzymskiego – jego gorączek na zewnątrz a chłodu w murach. Nabawił się gorączki a potem zapalenia płuc. Organizm zniszczony nauką intensywną i jeszcze bardziej aktywnym życiem wewnętrznym nie zdołał się obronić. Mimo zabiegów lekarzy po 6 dniach święty opuścił ziemię dla nieba 13 sierpnia 1621 roku.

Nikt nie wątpił że przeniósł się do wieczności nowy święty zakonu. Jan Berchmans wyszczególniał się serdecznym nabożeństwem do Najświętszej. Eucharystii. Może dlatego stał się patronem dla wielu kółek ministrantów. Zasadą jego życia było: ,,Czyń co czynisz” oraz ,,Najdoskonalszą rzeczą jest zacząć od najmniejszych rzeczy”. Faktycznie uświęcił się ie przez wielkie czyny ale przez sumienne wykonywanie codziennych obowiązków, pilne zachowanie reguły i przez gorące umiłowanie Pana Jezusa i Jego Matki.

Jego kanonizacja nast Jego kanonizacja nastąpiła przez Leona XIII w 1887 roku. Ciało jego spoczywa w Rzymie w osobnym bogatym ołtarzu, a jego serce znajduje się w kościele Jezuitów w Lovanium. Wraz ze św. Alojzym jest on patronem młodzieży studiującej.


Święty Tarsycjusz męczennik Eucharystii 


Nasze codzienne życie dostarcza nam wielu takich sytuacji, w których mamy możliwości przyznania się do swojej wiary w Pana Jezusa. Czasem są to na pozór rzeczy proste, chociażby znak krzyża uczyniony przed posiłkiem czy podróżą, albo właściwe zachowanie się w domu, na podwórku, czy w szkole. Bycie Chrześcijaninem nawet dziś może być bardzo trudnym zadaniem. Zawsze wtedy musimy pamiętać, że Pan Jezus nie zostawił nas samych
On jest z nami, umacnia nas swoim Słowem i karmi swoim Ciałem, aby nasze świadectwo życia było wciąż żywe i przemawiające.
Dzisiejsze opowiadanie przedstawi Wam chłopca, który – stając się męczennikiem Eucharystii – zaświadczył o swojej miłości do Chrystusa.
Mały Tarsycjusz był mieszkańcem Rzymu. Żył na początku III wieku. Były to czasy, gdy chrześcijan prześladowano za ich wiarę. Wy, mali misjonarze, z pewnością wiecie, że i dziś są jeszcze kraje i regiony, w których ludzie tracą życie z powodu przynależności do Kościoła katolickiego. Wróćmy jednak do naszego bohatera. Być może zastanawiacie się co uczynił ten mały chłopiec i czym naraził się Rzymianom, że zginął śmiercią męczeńską? Czy naprawdę musiał zginąć? Czy nie mógł się uratować?
Patrząc na codzienne życie Tarcysjusza, można powiedzieć, że żył tak jak inni ludzie w jego wieku. Uczył się, pomagał rodzicom, miał też czas na odpoczynek i zabawę. Ale była pewna rzecz która go odróżniała od jego rówieśników. Tarsycjusz był chrześcijaninem. W tamtych czasach było to coś nowego, a przez to coś niezrozumiałego. Wiara w Chrystusa zaczynała się dopiero szerzyć. Większość ludzi praktykowania przeróżne pogańskie kulty. Chłopiec miał jednak szczęście poznać naukę Pana Jezusa i obdarzyć go wielką miłością. Codziennie służył do Mszy św., przez co miał szczególne poczucie bliskości z Jezusem Eucharystycznym. Często przyjmował go w Komunii św. i wielbił w modlitwach. Kapłani, znający Tarcysjusza, szybko zauważyli jego dojrzałe podejście do spraw wiary i powierzyli mu noszenie Pana Jezusa w Komunii św. do więzionych chrześcijan. Dla chłopca było to wielkie wyróżnienie i zaszczyt. Wiedział, że jedyną mocą – aby znieść ciężkie tortury – jest Chleb Eucharystyczny. W tajemnicy przed prześladowcami zanosił Komunię św. więźniom, radując się, że przynosi im samego Boga. Chłopiec od samego początku zdawał sobie sprawę z ryzyka, na jakie się naraża.
Pewnego dnia Tarsycjusz jak zwykle, szedł z Najświętszym Sakramentem do więzienia. Kiedy mijał gromadkę chłopców, ci zainteresowali się, co on z taką troskliwością trzyma do piersi. Koniecznie chcieli wciągnąć do zabawy i odkryć jego tajemnicę. A gdy próbował się od nich oddalić – nie chcąc narazić Najświętszego Sakramentu na znieważenie – chłopcu nie pozwolili mu na to. Dogonili go i obrzucili kamieniami, a następnie przewrócili na ziemię i kopali. Im więcej Tarsycjusz się bronił, tym boleśniej otrzymywał razy. Pobitego chłopca uratował przechodzący człowiek. Zaniósł go do domu, ale – niestety – wkrótce Tarsycjusz zmarł. Najświętszy Sakrament oddano w ręce kapłana i w ten sposób uratowano przed znieważeniem. Święty Tarsycjusz był niezwykle odważnym chłopcem. Dziś jest patronem ministrantów, bo w szczególny sposób ukochał Chrystusa, nosił go innym i za niego oddał życie. Musiał tak postąpić, bo tego wymagało prawo miłości – bo Pan Jezus do końca nas umiłował, pozostając z nami w sakramencie eucharystii. Tarsycjusz również bronił do końca Jezusa, zasłaniając go swoim ciałem.
A ty, mały misjonarzu pamiętasz jak wielka siła płynie z Komunii św. i że należy się nią karmić jak najczęściej? Za przykładem św. Tarsycjusza pomagaj innym zbliżać się do Pana Jezusa, aby karmili się Jego Ciałem. W ten sposób spełnisz największą misję.

.